avatar akacja68
Trzebiatów



Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(31)
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:1089.79 km (w terenie 117.00 km; 10.74%)
Czas w ruchu:62:29
Średnia prędkość:17.44 km/h
Maksymalna prędkość:49.00 km/h
Suma podjazdów:1010 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:64.11 km i 3h 40m
Więcej statystyk
Błoto, atak wściekłych gęsi i piach... (Czołpino-Stilo)
Wtorek, 14 sierpnia 2012 | dodano:15.08.2012
Km:91.50Km teren:40.00 Czas:06:30km/h:14.08
Pr. maks.:37.60Temperatura:20.0 Rower:cross trans pacific
Jadąc dzisiejszą trasę, kilka razy zastanawiałam się nad tytułem wpisu. Było i „Tonąc w błocie” i „Zagubieni w Słowińskim Parku Narodowym”, „W poszukiwaniu zagubionej latarni”, „pojawiam się i znikam, i znikam, czyli R10”. Co kilkadziesiąt kilometrów zmieniała się koncepcja, bo wiele się działo. Wreszcie Gui zaproponowała ten, który jest.
Ale od początku...
Po zjedzeniu pysznego śniadania zaserwowanego nam na campingu w Szmołdzińskim Lesie (prawie jak Rzacholecki Las), wyruszyłyśmy o poranku do Kluk, by zwiedzić skansen. Poszło nam szybko, bo... był jeszcze zamknięty i tylko chałupy z zewnątrz pooglądałyśmy. W świetnych nastrojach ruszyłyśmy R10 przed siebie , dołączyłyśmy do pary bikerów zmierzającej w tym samym kierunku i... od razu zapadliśmy się w błocie- zgubiliśmy szlak. Po chwili błądzenia wróciliśmy do miejsca, gdzie powinniśmy jechać i pojechaliśmy- całe 100 metrów, bo potem było: pchanie, ciągnięcie, wciąganie, wypychanie, przekładanie , przenoszeni- czyli kilka kilometrów nieprzejezdnej ścieżki. Dobrze, że było nas czworo, bo chwilami wszyscy byliśmy potrzebni do przeprawienia jednego roweru.Za mostem , jak powiedział miejscowy Słowiniec było już lepiej. Kolejny Słowiniec pokazał gdzie dalej jechać, tylko nie uprzedził, że drogi strzeże stado szarych gęsi. Były bojowo nastawione do rowerzystów i pogoniły za nami- zwłaszcza jedna bardzo chciała przyczepić się do sakw Gui. Potem był piach i Łeba. Zjadłyśmy obiad i pognały na ruchowe wydmy. Pognały, to trochę na wyrost, bo ilość wędrujących w te i we wte turystów i wczasowiczów znacznie utrudniała płynną jazdę. W Łebie skorzystałyśmy z pomocy Informacji Turystycznej- kompetentny młody człowiek dokładnie powiedział którędy najlepiej dojedziemy do latarni Stilo i pojechałyśmy.
Już już widziałyśmy majestatyczna latarnię, gdy zaginęła zza wydmą i trochę trwało nim mozolnie wspięłyśmy się na szczyt wydmy, by wejść na latarnię. Kilka pamiątkowych zdjęć i teraz już snujemy się koło za kołem w poszukiwaniu noclegu. Gui kategorycznie odmawia powrotu na R10, która to jest, to jej nie ma , więc jedziemy asfaltem z nadzieją znalezienia pola namiotowego. Wreszcie prawie o zmroku trafiamy nad Jezioro Chorzewskie, gdzie rozbijamy się na polu biwakowym. Jezioro, wędkarze, komary i my. Szybkie mycie w jeziorze, pierwsze użycie kuchenki gazowej (przynajmniej wiemy, po co ją taszczyłyśmy) i padamy. To był szalony dzień. Nie mamy nawet siły na wysmarowanie obolałych mięśni.

Trzy latarnie w jeden dzień
Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 | dodano:13.08.2012
Km:78.50Km teren:4.00 Czas:04:40km/h:16.82
Pr. maks.:39.00Temperatura:18.0 Rower:cross trans pacific
Kolejne 70 km zmagania się ze wschodnim wiatrem. Mimo paskudnych porywów udało się nam wykonać plan – trzy latarnie w jeden dzień. O 10.00 weszłysmy na latarnie w Jarosławcu, o 12.30 byłyśmy w Ustce, a o 17.05 w Czołpinie.
Jarosławiec jako osada wypoczynkowa bardzo nam się spodobała. Nieduża, z przystępnymi cenami i bardzo miła obsługą. Przed dziewiątą zjadłyśmy gofry i wypiłysmy kawę! Gorzej było z aquaparkiem- wejście na minimum 1,5 godz., a my chciałyśmy na pól- tyle, by wyleżeć się w jaccuzi i wygrzać w saunie. Nie dało się, więc zrezygnowałyśmy. Ustka natomiast zupełnie nas zniesmaczyła- tłoczno, ciasno, bez sensownego rozplanowania, brr... Za to jedzenie w smażalni dosyć smaczne i niedrogie- dwa zestawy obiadowe z herbata kosztowały nas... 22 zł! Smażalnia Złota Rybka ( znana z Kuchennych rewolucji).
Po 16.00 dojechałyśmy do Smołdzina, po drodze mijając górę Rowokół. Dalej do Smołdzińskiego Lasu i do Czołpina. Nocleg na campingu za Smołdzińskim Lasem.
Zmagając się z silnym wiatrem, zauważyłam, że myśle tylko o jeździe, żadnych innych trosk, myśli, całkowice wyciszenie, nawet oczyszczenie z myśli...

Pierwsze koty za płoty- Jarosławiec
Niedziela, 12 sierpnia 2012 | dodano:13.08.2012
Km:59.34Km teren:5.00 Czas:03:20km/h:17.80
Pr. maks.:40.70Temperatura:25.0 Rower:cross trans pacific
Zgodnie z planem o 15.24 wsiadłyśmy w pociąg do Koszalina, by po godzinie kręcić już w stronę jeziora Jamno. W pociągu spotkało się kilkoro szalonych bikerów, co widać na zdjęciu (tzn. widać rowery)
Od Łabusza pojechałyśmy płytami wzdłuż jeziora, potem przez Rzepkowo do głownej drogi na Darłowo. W Darłowie zrobiłyśmy krótki postój pod Biedronką (woda się skończyła). Do Jarosławca dotarłyśmy planowo- po 20. Średnia przejazdu całkiem przyzwoita, jeśli się jechało 60 km pod wiatr.
Szybciutko rozstawiłyśmy namiocik ( we dwie ledwo się mieścimy) i z bolącymi nogami, ale zadowolone z pierwszego etapu przygody, poszłyśmy spać.
KOłobrzeski Maraton Rowerowy
Sobota, 11 sierpnia 2012 | dodano:12.08.2012
Km:92.00Km teren:0.00 Czas:04:22km/h:21.07
Pr. maks.:49.00Temperatura:20.0 Rower:cross trans pacific
Maraton Kołobrzeski przechodzi do historii. 90 km po malowniczych terenach powiatu kołobrzeskiego, po drogach o różnej nawierzchni... Trasa zróznicowana i przyjemna. Gui miała świetną formę, a ja przez 90 km ciągnęłam się za nią.( w jednym miejscu pomyliła trasę, ale szybko udało się wrócić na oznakowany szlak) Miałam mnóstwo czasu na bycie sama ze sobą. Uwielbiam. I tylko pilnowałam, by cały czas widzieć czerwoną koszulkę Gui. Dzisiaj jedziemy dalej. W planie Koszalin- Jarosławiec.
Do Kołobrzegu
Piątek, 10 sierpnia 2012 | dodano:10.08.2012
Km:30.25Km teren:1.00 Czas:01:30km/h:20.17
Pr. maks.:29.00Temperatura:20.0 Rower:cross trans pacific
Obładowane jak na Syberię rusyzłyśmy z GUi do Kołobrzegu. To pierwszy etap naszej Wiekiej Przygody- wyprawy do Gdańska.
Na początek zatrzymujemy sie w Kołobrzegu na maratonie.
Zaraz na początku zlał nas deszcz, co przyjęłysmy jako dobrą wróżbę. I o dziwo- miałysmy pólnocno-wschodnoi deszcz, co trochę nas wkurzyło, bo sakwy stawiają jednak opór. Nireznaczny, ale jednak. Mimo to tempo miałysmy niezłe, biorąc pod uwagę wszechobecnych pieszych i gokardy na ścieżkach rowerowych.
Następne relacje wkrótce.
Zmagania z Górą cz.5- do Chatki Górzystów uciekając przed burzą
Piątek, 3 sierpnia 2012 | dodano:03.08.2012
Km:31.00Km teren:20.00 Czas:03:00km/h:10.33
Pr. maks.:49.00Temperatura:20.0 Rower:cross trans pacific
Jak dobrze mieć brata, co to w góry wyciągnie!
Dzisiaj pojechałam do Chatki Górzyrów nie z Gui (bo by się zamarudziła na śmierć), ale z młodszym bratem. Na początku trochę się sfuczałam, ale potem było już super. Oczywiście najtrudniejszy okazał się podjazd przy domu!
Pojechaliśmy spod domu w górę pod Dłużec , dalej do Płokowego Mostku i na Rozdroże Izerskie. Stąd żółtym szlakiem mozolnie pod górę aż do Chatki Górzystów, gdzie oczywiśćie zjedliśmy kultowe naleśniki. Pogoda zmienna- do chatki gnaliśmy co sił w nogach, by zdążyć przed burzą- wpadliśmy w ostatniej minucie! Nastęni rowerzyści nie mieli tyle szczęścia i obserwowaliśmy jak dojeżdżają w strugach ulewnego deszczu. Potem mieliśmy piękne słońce, a burza waliła w Karkonoszach.
Z Chatki drogą rowerową ER2 do Świeradowa. Dalej już zwyczajowo przez Orłowice do Gierczyna.
No i ostatni podjazd- nie dałam się- wjechałam!

\
Potyczki z Górą , cz.4- piję szampana
Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano:01.08.2012
Km:52.00Km teren:20.00 Czas:03:40km/h:14.18
Pr. maks.:0.00Temperatura: Rower:cross trans pacific
W południe wyjechałyśmy z Gui w kierunku Rozdroża Izerskiego. Wybrałyśmy drogę przez Płokowy Mostek. Potem ścieżką rowerową do Górzyńca, Szklarskiej Poręby Dolnej. W Szklarskiej Porębie Górnej zjadłyśmy deser i wypiłyśmy pokrzepiające płyny- kawę i czekoladę. Gui kupiła książkę i mogłyśmy ruszyć w drogę powrotną.

Najpierw na Zakręt Śmierci (podjechałyśmy!!!) a potem już lajtowo nowym asfaltem do Świeradowa Zdroju. Stamtąd przez Orłowice do Gierczyna.
Góra padła!!! Tak po prostu zawzięłam się i wjechałam. ( żeby nie było, że my Pomorzanki to tylko po naleśnikach potrafimy jeździć!).
Na marginesie: Góra nazywa się Blizbor, a ja mieszkam na jego zboczu- poniżej Kufla - 589 m.npm. Wieś położona jest na wysokości 440m.npm. Podjazd ma długośc 1 km.
/href='http://www.bikemap.net'>Bikemap</a> </div>
Zmagania z Górą cz.3
Środa, 1 sierpnia 2012 | dodano:01.08.2012
Km:52.00Km teren:5.00 Czas:02:45km/h:18.91
Pr. maks.:0.00Temperatura: Rower:cross trans pacific
Gui zadecydowała, że jedziemy nad Jezioro Złotnickie, bo się jej tam zjazd wzdłuż jeziora podoba. Ruszyłyśmy zatem z naszej Góry – powoli zjeżdżamy bez hamulców, więc pewnie rozpędzamy się nieźle. Nim się obejrzałysmy, byłyśmy w Lubomierzu, skąd pojechałyśmy do Gryfowa. Tym razem kafejka, którą już poprzednim razem chciałyśmy odwiedzić, była czynna i uzupełniłyśmy kalorie pysznymi deserami oraz kawą. Tak pokrzepione wjechałyśmy pod górkę zielonym szlakiem i dalej Gui na złamanie karku zjechała do kładki, ja oczywiście jako „stateczna matrona” część trasy przeszłam, część zjechałam powolutku uważając na kamienie i korzenie. Potem przejazd po dziurawej kładce- jeszcze rok temu w tym miejscu trzęsły mi się nogi. Dzisiaj- luz.


Powrót do domku przez Mirsk, Kamień z przerwą w Orłowicach na pogaduchach u znakomych.
A Góra sobie czekała cierpliwie, az do niej dojedziemy i znów mozolna wspinaczka. Ale zawzięłyśmy się z Gui. Tylko raz zeszłyśmy z rowerów, wyrównałysmy oddech i wjechałyśmy pod dom. Gui niżej, ja pod sam domek.






archiwum

Moje rowery

Zieleninka 563 km
Selene 961 km
avantgarde comfort edition 2550 km
cross trans pacific 11476 km
Mój pierwszy rowerek
trek 7.3 20251 km

Spotkajmy się

Pogoda

Pogoda Trzebiatów