Spojrzałam przez okno- słońce, sprawdziłam temperaturę za oknem - 5 stopni powyżej zera -i stwierdziłam, że... gotowanie i sprzątanie mogą poczekać. Wsiadłam na rower z zamiarem zrobienia przedświatecznej ciekawej wycieczki, oczywiście nad Bałtyk. Pierwsze 15 kilometrów było upojne, jechało się wprost idealnie, powinna mi się więc zapalić czerwona lampka, ale się nie zapaliła. Za to rozbłysła oślepiającą bielą, gdy po 15 km skręciłam... i dostałam wiatrem w twarz, co ja piszę, wiatrem, to był lodowaty, paskudny wschodni wicher. Uświadomiłam sobie wówczas, że czeka mnie conajmniej 15 km pod ten wiatr. Szybko zrewidowałam swoje plany i najkrótszą sensowną drogą wróciłam do domu (ostatnie kilometry na szczęście z wiatrem z boku, bo zdążył zmienić kierunek na południowy). Zmarzłam przy tym na sopelek.
Brrr... W Konarzewie zaspy po pługu sięgaja 1,5 m, w Pogorzelicy na drodze leży warstwa błotno - śniegowa. Na reszcie trasy asfalt suchy (prawie).
A nad Bałtykiem tak:

Zdrowa to ja jeszcze całkiem nie jestem, ale nie przeszkodziło mi to w odwiedzeniu Najstarszej w Szczecinie. Umówiłyśmy się na zakupy w decathlonie. Szału nie było, ale Najstarsza zgodnie z planem kupiła wielki rower. (wielki bo koła 29 cali!) Oprócz tego byłyśmy jeszcze w lidlu i w kaskadzie.
A dzisiaj pomachałam jakieś gromadzie rowerzystów zebranej na Placu Lotników. Pewnie umówili się na wycieczkę:)
Muszę przyznać, ze Szczecin nie dba o zimowych rowerzystów. Kupy śniegu na ścieżkach rowerowych, zasypane stojaki. Brr...
Niech się już ta zima kończy!

Kolejny zimowy tydzień. Dzieci odstraszały zimę, ale chyba nieskutecznie.

Śmieszny ten marzec. Rano mróz, potem śnieżyca, w południe +10, a potem znowu śnieżyca... Jak dobrze, że roweru ani odśnieżać, ani odmrażać nie trzeba:)
Tylko, żebym już całkiem zdrowa była...

Szefowa wysłała mnie na konferencję do Dźwirzyna. Dalekom nie miała, tom wsiadła na rower i pojechała. A że konferencja dwudniowa, to po zajęciach pobiegłam na plażę i zdjęcia zrobiłam:)



A o świcie poszłam pobiegać na plażę (5km) i tez zdjecia zrobiłam:)





Rzadko bywam na plaży o takiej porze, więc trzeba było skorzystać z okazji.

A swoją drogą złośliwością wiatru było to, że wczoraj był północny, a dziś... południowy! I dzisiaj mocno dmuchało w twarz.

Siedzisz w domu, patrzysz przez okno: słońce cudnie świeci, niebo błekitne, na termometrze ( w słońcu) prawie 20 stopni. To co? Na rower?
Hahhaha. Wiatr lodowaty, porywy straszliwe prosto w twarz. No ale skoro już wyciagnęłyśmy te rowery, to trzeba jechać No i pojechałysmy do Cerkwicy.
Nadzieje, że w drodze powrotnej będzie nas pchać płonne były oczywiście, bo miałyśmy wiatr boczny.
W domku koniecznie na rozgrzewkę herbatka z naleweczką aroniową i miodem:)

POgoda w kratkę, ale słońce pozwala na optymizm. To już chyba koniec zimy, koniec nart, teraz czas na rower!
Plany mamy wielkie, no zobaczymy. Póki co- codzienność- do pracy i z pracy , a dziś jeszcze do sklepu:)
Zamiast zdjęcia dziś obrazek:) Wschód Księżyca.