avatar akacja68
Trzebiatów



Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(31)
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:789.21 km (w terenie 88.00 km; 11.15%)
Czas w ruchu:44:22
Średnia prędkość:17.79 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:6922 m
Suma kalorii:2199 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:52.61 km i 2h 57m
Więcej statystyk
Kluczborski Maraton Rowerowy
Sobota, 13 lipca 2013 | dodano:16.07.2013
Km:85.50Km teren:0.00 Czas:03:51km/h:22.21
Pr. maks.:53.00Temperatura: Rower:trek 7.3
Kąpiel błotna była chyba największą atrakcją maratonu w Kluczborku. Skorzystał każdy, kto w ten deszczowy dzień zdecydował się jednak wsiąść na rower i ruszyć na wyznaczoną przez organizatorów trasę. W zamyśle pewnie miała być malownicza i piękna … i pewnie taką była, jednak w strugach deszczu trudno podziwiać ukwiecone łąki i piękne , zadbane śląskie wsie.
A jednak kilka takich urokliwych miejsc udało mi się zauważyć (chociaż Ci, którzy wiedzieli, że zmieniłam rower powątpiewali, czy nadal będę to piękno wokół mnie zauważać). Drewnianie domy, niewielkie kościółki i pola, a nawet pachnący żywicą i grzybami las. No i pagóreczki wśród których wiła się droga. i jeszcze pątnicy zmierzający mozolnie w deszczu w stronę dalekiej wciąż Częstochowy.
Organizacyjnie-och wiele dałoby się powiedzieć na temat rozpływających się na deszczu strzałek, czy wycieczce w kierunku Praszki. Tym razem to znowu nie my zgubiłyśmy drogę, choć niewiele brakowało.
Jechało się w deszczu, ani dobrze, ani źle, choć westchnienia Gui zza moich pleców wskazywały raczej, że gorzej niż lepiej. Ale deszcz i zimno odchodzą na drugi plan, gdy spotyka się ludzi uśmiechniętych i ciepłych. Takich jak panie na punkcie żywieniowym, takich , co na mecie czekają z gorącą zupą i ciepłym słowem i uśmiechem cenniejszym niż cokolwiek innego.

Ścieżka dydaktyczna szlakiem dawnego gónictwa
Środa, 10 lipca 2013 | dodano:10.07.2013
Km:22.00Km teren:15.00 Czas:01:55km/h:11.48
Pr. maks.:48.00Temperatura:25.0 Rower:
Endomodo powiedziało, że przejechałam dzisiaj 22 km., ale przejechałam to za duże słowo, gdyż dziś bardziej pchałam rower po trawie, korzeniach i kamieniach niż nim jeździłam.Bo ja sobie zaplanowałam na dzisiaj sprawdzenie trasy dydaktycznej szlakiem dawnego górnictwa. Zatem najpierw dojechałam do Krobicy, gdzie kupiłam w sklepie wafelek, wróciłam się kawałek do Orłowic (jeszcze wtedy asfalcikiem na moim góralu) . W Orłowicach skręciłam na ścieżkę dydaktyczną. Zaczęłam od zwiedzenia trasy podziemnej – polecam to miejsce. Korytarze niskie, wąskie, można klaustrofibii dostać, a z sufitu kapie woda. Potem są straszne schody- znów kapie woda, potem kolejny korytarz, a potem się wraca (zastanawiam się, czy turystów się tam mierzy, żeby nie byli za szerocy w obwodzie i się nie zakleszczyli w któymś korytarzu) .

Dalej ruszyłam tak, jak pokazywały znaczki na drzewach-kilof i pyrlik czarne na białym tle. Jechałam więc najpierw asfaltem, potem wykoszoną łąką, potem strumyczkiem, potem znowu łączką, potem asfaltem i stwierdziłam, że któreś stanowisko zgubiłam, więc się wróciłam, znalazłam miejsce ominięte, obejrzałam i dalej znowu łączka, wśród paprotek, korzenie , kamienie, góra- dół-góra-dół. Dotarłam do Gierczyna. W domu przepłukałam twarz, bo gorąco było i ruszyłam na drugą część wycieczki. Znowu asfalt, potem las, łączka, paprotki, korzenie, kamienie (no, Maja Włoszczowska to ja nie jestem- rzuciłam rowerem w paprotki i dalej zeszłam pieszo). Na końcu kamienno - paprotkowej ścieżki kolejna sztolnia. Potem w górę- po rowerek, co się ostał w paprotkach. A potem kolejną łączką do Przecznicy. Ścieżka się mi zgubiła, trochę pokluczyłam, znalazłam- przez pokrzywy, łopiany, wśród komarów i gzów- pożarły mnie strasznie. Znalazłam ostatnie stanowisko i już zadowolona zaczęłam jazdę pod górkę na Dłużec ( ło matko, co mnie podkusiło!) Póki był asfalt to jechałam, ale potem już były tylko kamienie i korzenie, szyszki i trzeba było rower pchać, aż do następnego kawałka pseudoasfaltu. Ale powitałam go z radością, bo wiedziałam dokładnie , gdzie mnei zaprowadzi. A potem już zgórki na pazurki- no wiem dlaczego mój góral ma opony jak mały traktorek- mogłam się rozpędzić nie bacząc na szyszki, gałązki, korzenie, kamienie i takie tam. Dojechałam do domu :)
(więcej zdjęć nie dodam, bo mi internet odmawia współpracy)
Do Starej Kamienicy i Siedlęcina
Wtorek, 9 lipca 2013 | dodano:09.07.2013
Km:81.00Km teren:3.00 Czas:04:15km/h:19.06
Pr. maks.:59.00Temperatura:25.0 Rower:trek 7.3
Plan wykonany na 100%. Wyjechałam o 7.30. Zjechałam z mojego domku pod orzechem (przy 58 km/h przestałam patrzeć na licznik) i ruszyłam w kierunku Starej Kamieciy i to tej miejscowości chciałam dziś poświęcić najwięcej czasu. Pojechałam przez Przecznicę, Kwiciszowice i Nową Kamienicę, bo w niej jeszcze nigdy nie byłam. Przy okazji obejrzałam z zewnątrz XIV w. kościół. W Starej Kamienicy najpierw zobaczyłam Wiadukt- górą położone są tory kolejowe, a dołem płynie rzeka oraz jest droga. Gdy wracałam z tego oglądania mostu (musiałam trochę zboczyć), zobacyzłam informację turystyczną bardzo sympatyczną, acz znudzoną młodą kobietą. Okazało się, że gmina bardzo mocno postawiła na promocję. Postawiono mnóstwo tablic informacyjnych (na które trafiłam już w czasie poprzedniej wycieczki) i organizuje się sporo imprez. Otrzymałam trochę materiałow poromocyjnych i pognałam dalej, aby obejrzeć kościól i ruiny zamku Schaffgotschów. Kolejną miejscowością był Barcinek (przez któy przejeżdżało się liniowym autobusem, gdy jeszcze do Gierczyna tymże autobusem dojeżdżałam).

Tam obfotografowałam ruiny kościoła. Potem była zapora wodna i elektrownia na Bobrze. Zatrzymałam się na dłużej w Siedlęcinie, bo to był drugi ważny etap mojej dzisiejszej wycieczki. Chciałam zobaczyć, co dzieje się w Wieży Ksiażęcej, by zaproponować jej zwiedzenie Gui, gdy do mnie dotrze. Dalej wzdłuż Jeziora Pilchowickiego dotarłam do kolejnej zapory i stamtąd do Maciejowca. Potem już tylko Lubomierz, Mirsk i mozolny podjazd pod domek.

A największą frajdą było zmoczyć głowę w lodowatej wodzie w wannie przed domem.
( a endomodo sfiksowało i zgubiło 20 km, choć na mapie jest cała trasa!:( )
A o Starej Kamienicy na rozmówkach
Do Karpacza na nowym rowerze
Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano:07.07.2013
Km:85.56Km teren:0.00 Czas:05:16km/h:16.25
Pr. maks.:53.00Temperatura:25.0 Rower:trek 7.3
Góry, trzeba wypróbować nowy rower i jego możliwości. Sukcesem jest to, że umiem na niego wsiąść i z niego zsiąść. Teraz czas sprawdzić co potrafi. A potrafi...
Wyruszam przed 8.00. Jest jeszcze przyjemnie chłodno. Jadę Pogórzem Izerskim przez Przecznicę, Kwieciszowice do Antoniowa. Po drodze pierwszy konkretny podjazd pod Bożą Górę- podjechałam bez problemu. Dalej Kopaniec (mijam zamkniętą słowiańską osadę) , Piastów i jestem w Piechowicach. Stamtąd przez Podgórzyn, Sosnówkę, Miłków do Karpacza. Po 2 godz. 20 minutach od wyruszenia z domu piję mrożoną kawę w Karpaczu. A potem mozolnie wspinam się w kierunku świątyni Wang. Mijam ją (ile razy można oglądać ten sam zabytek) i jadę znów do Podgórzyna. Wracam tą samą trasą. Ale teraz wszystkie podjazdy są zjazdami, a poprzednie zjazdy mozolna wspinaczką.
Rower spisuje się na medal, a ja z radością witam mój domek (choć znów ostatni podjazd, właśnie pod domek, wydaje się najtrudniejszy... był już upał)
Kolejna szkolna wycieczka
Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano:01.07.2013
Km:53.00Km teren:20.00 Czas:03:15km/h:16.31
Pr. maks.:32.00Temperatura:20.0 Rower:cross trans pacific
Gdy rano otworzyłamoczy i zobaczyłam zapłakane niebo, pomyślałam, ze nici z planowanej na dzisiaj wycieczki. Ubrałam się i klucząc między kroplami deszczu pojechałam do pracy. Jednak z godziny na godzine chmur ubywało i o umówionej godzinie nawet wyszło słońce. Wyjechaliśme w czworo trochę z poślizgiem, bo Słowianka miała wywiad na baszcie:
Słowianka w radiu Szczecin

Na dzisiejszą wycieczkę wybrałam niezwykle malowniczą i mało uczęszczaną trasę, częsciowo szlakiem rowerowym "Ku słońcu".
Jechaliśmy zatem wśród pól, łak, z zapachem lip i rumianku.
Część szlaku poprowadzona jest polnymi drogami, leśnymi duktami. Był bruk, trawa, błoto i kawałki całkiem przyzwoitej ścieżki rowerowej z Rogowa do Dźwirzyna.

Ekipa na moście w Robach- tu zwyczajowo zawsze robimy postój.

Takie naleśniki serwują w Mrzeżynie. Pycha!

Tym razem Bałtyk w Dźwirzynie. Zaskcozeniem był fakt, ze z jednej strony portu był tłok, a z drugiej... to co widać.

Też byłam na tej wycieczce:)

Stojaki rowerowe mieliśmy stylowe.
Potem już nie robiłam zdjeć, bo mi padł aparat , nad czym ubolewam, bo pole rumianku i bławatków warte było uwiecznienia... I tulące się do mnie dzieci w Gołańczy. Musze przyznać, ze moi uczniowie z Gołańczy zaskoczyli mnie i prawie doprowadzili do łez wzruszenia. Gdy dotarliśmy do wioski spotkaliśmy grupę dzieciaków 6-16 lat (moich wychowanków). Wszyscy podbiegli do mnie, aby się przywitać, a najmłodsze wtuliły się we mnie tak, jak to robią w szkole.

Z Gołańczy ruszyliśmy do Gosławia, gdzie zatrzymaliśmy się w zagrodzie sołtysa- miejsce warte odwiedzenia- sołtys z pasja odtwarza zagrodę z XIX w. MOżna tez u niego zanocować na sianie!
Wycieczkę jak zawsze rakoćzyliśmy przy naszej szkole. A ja wróciłam do domu.
trasa na endomodo






archiwum

Moje rowery

Zieleninka 563 km
Selene 961 km
avantgarde comfort edition 2550 km
cross trans pacific 11476 km
Mój pierwszy rowerek
trek 7.3 20251 km

Spotkajmy się

Pogoda

Pogoda Trzebiatów