Ścieżka dydaktyczna szlakiem dawnego gónictwa
Środa, 10 lipca 2013 | dodano:10.07.2013
Km: | 22.00 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 11.48 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 25.0 | Rower: |
Endomodo powiedziało, że przejechałam dzisiaj 22 km., ale przejechałam to za duże słowo, gdyż dziś bardziej pchałam rower po trawie, korzeniach i kamieniach niż nim jeździłam.Bo ja sobie zaplanowałam na dzisiaj sprawdzenie trasy dydaktycznej szlakiem dawnego górnictwa. Zatem najpierw dojechałam do Krobicy, gdzie kupiłam w sklepie wafelek, wróciłam się kawałek do Orłowic (jeszcze wtedy asfalcikiem na moim góralu) . W Orłowicach skręciłam na ścieżkę dydaktyczną. Zaczęłam od zwiedzenia trasy podziemnej – polecam to miejsce. Korytarze niskie, wąskie, można klaustrofibii dostać, a z sufitu kapie woda. Potem są straszne schody- znów kapie woda, potem kolejny korytarz, a potem się wraca (zastanawiam się, czy turystów się tam mierzy, żeby nie byli za szerocy w obwodzie i się nie zakleszczyli w któymś korytarzu) .
Dalej ruszyłam tak, jak pokazywały znaczki na drzewach-kilof i pyrlik czarne na białym tle. Jechałam więc najpierw asfaltem, potem wykoszoną łąką, potem strumyczkiem, potem znowu łączką, potem asfaltem i stwierdziłam, że któreś stanowisko zgubiłam, więc się wróciłam, znalazłam miejsce ominięte, obejrzałam i dalej znowu łączka, wśród paprotek, korzenie , kamienie, góra- dół-góra-dół. Dotarłam do Gierczyna. W domu przepłukałam twarz, bo gorąco było i ruszyłam na drugą część wycieczki. Znowu asfalt, potem las, łączka, paprotki, korzenie, kamienie (no, Maja Włoszczowska to ja nie jestem- rzuciłam rowerem w paprotki i dalej zeszłam pieszo). Na końcu kamienno - paprotkowej ścieżki kolejna sztolnia. Potem w górę- po rowerek, co się ostał w paprotkach. A potem kolejną łączką do Przecznicy. Ścieżka się mi zgubiła, trochę pokluczyłam, znalazłam- przez pokrzywy, łopiany, wśród komarów i gzów- pożarły mnie strasznie. Znalazłam ostatnie stanowisko i już zadowolona zaczęłam jazdę pod górkę na Dłużec ( ło matko, co mnie podkusiło!) Póki był asfalt to jechałam, ale potem już były tylko kamienie i korzenie, szyszki i trzeba było rower pchać, aż do następnego kawałka pseudoasfaltu. Ale powitałam go z radością, bo wiedziałam dokładnie , gdzie mnei zaprowadzi. A potem już zgórki na pazurki- no wiem dlaczego mój góral ma opony jak mały traktorek- mogłam się rozpędzić nie bacząc na szyszki, gałązki, korzenie, kamienie i takie tam. Dojechałam do domu :)
(więcej zdjęć nie dodam, bo mi internet odmawia współpracy)
Dalej ruszyłam tak, jak pokazywały znaczki na drzewach-kilof i pyrlik czarne na białym tle. Jechałam więc najpierw asfaltem, potem wykoszoną łąką, potem strumyczkiem, potem znowu łączką, potem asfaltem i stwierdziłam, że któreś stanowisko zgubiłam, więc się wróciłam, znalazłam miejsce ominięte, obejrzałam i dalej znowu łączka, wśród paprotek, korzenie , kamienie, góra- dół-góra-dół. Dotarłam do Gierczyna. W domu przepłukałam twarz, bo gorąco było i ruszyłam na drugą część wycieczki. Znowu asfalt, potem las, łączka, paprotki, korzenie, kamienie (no, Maja Włoszczowska to ja nie jestem- rzuciłam rowerem w paprotki i dalej zeszłam pieszo). Na końcu kamienno - paprotkowej ścieżki kolejna sztolnia. Potem w górę- po rowerek, co się ostał w paprotkach. A potem kolejną łączką do Przecznicy. Ścieżka się mi zgubiła, trochę pokluczyłam, znalazłam- przez pokrzywy, łopiany, wśród komarów i gzów- pożarły mnie strasznie. Znalazłam ostatnie stanowisko i już zadowolona zaczęłam jazdę pod górkę na Dłużec ( ło matko, co mnie podkusiło!) Póki był asfalt to jechałam, ale potem już były tylko kamienie i korzenie, szyszki i trzeba było rower pchać, aż do następnego kawałka pseudoasfaltu. Ale powitałam go z radością, bo wiedziałam dokładnie , gdzie mnei zaprowadzi. A potem już zgórki na pazurki- no wiem dlaczego mój góral ma opony jak mały traktorek- mogłam się rozpędzić nie bacząc na szyszki, gałązki, korzenie, kamienie i takie tam. Dojechałam do domu :)
(więcej zdjęć nie dodam, bo mi internet odmawia współpracy)