Do Starej Kamienicy i Siedlęcina
Wtorek, 9 lipca 2013 | dodano:09.07.2013
Km: | 81.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 04:15 | km/h: | 19.06 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 25.0 | Rower: | trek 7.3 |
Plan wykonany na 100%. Wyjechałam o 7.30. Zjechałam z mojego domku pod orzechem (przy 58 km/h przestałam patrzeć na licznik) i ruszyłam w kierunku Starej Kamieciy i to tej miejscowości chciałam dziś poświęcić najwięcej czasu. Pojechałam przez Przecznicę, Kwiciszowice i Nową Kamienicę, bo w niej jeszcze nigdy nie byłam. Przy okazji obejrzałam z zewnątrz XIV w. kościół. W Starej Kamienicy najpierw zobaczyłam Wiadukt- górą położone są tory kolejowe, a dołem płynie rzeka oraz jest droga. Gdy wracałam z tego oglądania mostu (musiałam trochę zboczyć), zobacyzłam informację turystyczną bardzo sympatyczną, acz znudzoną młodą kobietą. Okazało się, że gmina bardzo mocno postawiła na promocję. Postawiono mnóstwo tablic informacyjnych (na które trafiłam już w czasie poprzedniej wycieczki) i organizuje się sporo imprez. Otrzymałam trochę materiałow poromocyjnych i pognałam dalej, aby obejrzeć kościól i ruiny zamku Schaffgotschów. Kolejną miejscowością był Barcinek (przez któy przejeżdżało się liniowym autobusem, gdy jeszcze do Gierczyna tymże autobusem dojeżdżałam).
Tam obfotografowałam ruiny kościoła. Potem była zapora wodna i elektrownia na Bobrze. Zatrzymałam się na dłużej w Siedlęcinie, bo to był drugi ważny etap mojej dzisiejszej wycieczki. Chciałam zobaczyć, co dzieje się w Wieży Ksiażęcej, by zaproponować jej zwiedzenie Gui, gdy do mnie dotrze. Dalej wzdłuż Jeziora Pilchowickiego dotarłam do kolejnej zapory i stamtąd do Maciejowca. Potem już tylko Lubomierz, Mirsk i mozolny podjazd pod domek.
A największą frajdą było zmoczyć głowę w lodowatej wodzie w wannie przed domem.
( a endomodo sfiksowało i zgubiło 20 km, choć na mapie jest cała trasa!:( )
A o Starej Kamienicy na rozmówkach
Tam obfotografowałam ruiny kościoła. Potem była zapora wodna i elektrownia na Bobrze. Zatrzymałam się na dłużej w Siedlęcinie, bo to był drugi ważny etap mojej dzisiejszej wycieczki. Chciałam zobaczyć, co dzieje się w Wieży Ksiażęcej, by zaproponować jej zwiedzenie Gui, gdy do mnie dotrze. Dalej wzdłuż Jeziora Pilchowickiego dotarłam do kolejnej zapory i stamtąd do Maciejowca. Potem już tylko Lubomierz, Mirsk i mozolny podjazd pod domek.
A największą frajdą było zmoczyć głowę w lodowatej wodzie w wannie przed domem.
( a endomodo sfiksowało i zgubiło 20 km, choć na mapie jest cała trasa!:( )
A o Starej Kamienicy na rozmówkach