Do Karpacza na nowym rowerze
Niedziela, 7 lipca 2013 | dodano:07.07.2013
Km: | 85.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:16 | km/h: | 16.25 |
Pr. maks.: | 53.00 | Temperatura: | 25.0 | Rower: | trek 7.3 |
Góry, trzeba wypróbować nowy rower i jego możliwości. Sukcesem jest to, że umiem na niego wsiąść i z niego zsiąść. Teraz czas sprawdzić co potrafi. A potrafi...
Wyruszam przed 8.00. Jest jeszcze przyjemnie chłodno. Jadę Pogórzem Izerskim przez Przecznicę, Kwieciszowice do Antoniowa. Po drodze pierwszy konkretny podjazd pod Bożą Górę- podjechałam bez problemu. Dalej Kopaniec (mijam zamkniętą słowiańską osadę) , Piastów i jestem w Piechowicach. Stamtąd przez Podgórzyn, Sosnówkę, Miłków do Karpacza. Po 2 godz. 20 minutach od wyruszenia z domu piję mrożoną kawę w Karpaczu. A potem mozolnie wspinam się w kierunku świątyni Wang. Mijam ją (ile razy można oglądać ten sam zabytek) i jadę znów do Podgórzyna. Wracam tą samą trasą. Ale teraz wszystkie podjazdy są zjazdami, a poprzednie zjazdy mozolna wspinaczką.
Rower spisuje się na medal, a ja z radością witam mój domek (choć znów ostatni podjazd, właśnie pod domek, wydaje się najtrudniejszy... był już upał)
Wyruszam przed 8.00. Jest jeszcze przyjemnie chłodno. Jadę Pogórzem Izerskim przez Przecznicę, Kwieciszowice do Antoniowa. Po drodze pierwszy konkretny podjazd pod Bożą Górę- podjechałam bez problemu. Dalej Kopaniec (mijam zamkniętą słowiańską osadę) , Piastów i jestem w Piechowicach. Stamtąd przez Podgórzyn, Sosnówkę, Miłków do Karpacza. Po 2 godz. 20 minutach od wyruszenia z domu piję mrożoną kawę w Karpaczu. A potem mozolnie wspinam się w kierunku świątyni Wang. Mijam ją (ile razy można oglądać ten sam zabytek) i jadę znów do Podgórzyna. Wracam tą samą trasą. Ale teraz wszystkie podjazdy są zjazdami, a poprzednie zjazdy mozolna wspinaczką.
Rower spisuje się na medal, a ja z radością witam mój domek (choć znów ostatni podjazd, właśnie pod domek, wydaje się najtrudniejszy... był już upał)