Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2012
Dystans całkowity: | 631.10 km (w terenie 57.00 km; 9.03%) |
Czas w ruchu: | 30:35 |
Średnia prędkość: | 20.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 43.50 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 45.08 km i 2h 11m |
Więcej statystyk |
Z tęczą w tle
Czwartek, 6 września 2012 | dodano:06.09.2012
Km: | 22.00 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 18.86 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 15.0 | Rower: | cross trans pacific |
O poranku wychodzę do pracy. Na północno-zachodnim niebie wita mnie tęcza.
Początkowo jest to niewielki łuk wyłaniający się między czerwonymi dachami domów. Stopniowo rośnie, olbrzymieje, rozrasta się. Gdy wyjeżdżam poza gęstą zabudowę śródmieścia, jest już pełnym monumentalnym półokręgiem, rozpoczynającym się gdzieś na nowielickich łąkach, a kończącym na drodze do Kładkowa. Jej intensywne barwy przyciągają wzrok, zmuszają do zachwytu, do marzeń o wyprawie do krańca tęczy, gdzie zakopano garniec złota.
Ja jednak jadę w odwrotnym kierunku, niestety. Natura przygotowała dla mnie jednak jeszcze jedno zaskoczenie, oto spomiędzy chmur strzela snop promieni słonecznych niczym boski projektor Matki Natury, wyświetlający ów niesamowity spektakl, przymierze słońca z deszczem.
Nim dojeżdżam do pracy, wszystko znika. Robi się szaro, siąpi deszcz, a ja jeszcze kilka godzin myślę o tym, co zobaczyłam.
Wybaczcie ten przydługi opis- właśnie na lekcjach doskonalimy opis jako formę wypowiedzi, a to był wprawka, jaką przygotowałam na tę okoliczność.
A z innej bajki- o tym, co właśnie czytam: Bieguni na "Rozmówkach kobiecych"
Początkowo jest to niewielki łuk wyłaniający się między czerwonymi dachami domów. Stopniowo rośnie, olbrzymieje, rozrasta się. Gdy wyjeżdżam poza gęstą zabudowę śródmieścia, jest już pełnym monumentalnym półokręgiem, rozpoczynającym się gdzieś na nowielickich łąkach, a kończącym na drodze do Kładkowa. Jej intensywne barwy przyciągają wzrok, zmuszają do zachwytu, do marzeń o wyprawie do krańca tęczy, gdzie zakopano garniec złota.
Ja jednak jadę w odwrotnym kierunku, niestety. Natura przygotowała dla mnie jednak jeszcze jedno zaskoczenie, oto spomiędzy chmur strzela snop promieni słonecznych niczym boski projektor Matki Natury, wyświetlający ów niesamowity spektakl, przymierze słońca z deszczem.
Nim dojeżdżam do pracy, wszystko znika. Robi się szaro, siąpi deszcz, a ja jeszcze kilka godzin myślę o tym, co zobaczyłam.
Wybaczcie ten przydługi opis- właśnie na lekcjach doskonalimy opis jako formę wypowiedzi, a to był wprawka, jaką przygotowałam na tę okoliczność.
A z innej bajki- o tym, co właśnie czytam: Bieguni na "Rozmówkach kobiecych"
Nad Bałtyk o zachodzie słońca
Wtorek, 4 września 2012 | dodano:04.09.2012
Km: | 24.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 20.70 |
Pr. maks.: | 33.60 | Temperatura: | 18.0 | Rower: | cross trans pacific |
Gdy już uporałam się z domowymi obowiazkami, czyli ugotowałam wielki gar zupy (będziemy ją jeść chyba ze trzy dni, bo mi się rodzina uszcuzpła- studenci na wakacje wyjeżdżają) , wsiadłam na rower i pojechałam do Mrzeżyna. Mam ciagły niedobór zachodów słońca nad morzem- biecywałam sobie pooglądać je w czasie wyprawy, ale jak już wiadomo- nie udało się.
Dziś zrekompensowałam sobie ten niedobór w całości.
Słońce chowało się powolutku za chmury, woda w Bałtyku jeszcze przyjemna. Można pobrodzić.
Fale uderzały o brzeg...
Zrobiło się nostalgicznie i jakoś tak się zadumałam...
Na chmurach pojawiło się halo, ale nie udało mi się go złapac moim telefonem.
Do portu wpłynął kuter z rybami.
Słońce zaszło za chmury...
Należało wracać. Nad łakami obudziły się wieczorne mgły i leniwie pełzły w stronę drogi...
Chyba nie mogłabym żyć bez bezkresnych pejzaży...
Dziś zrekompensowałam sobie ten niedobór w całości.
Słońce chowało się powolutku za chmury, woda w Bałtyku jeszcze przyjemna. Można pobrodzić.
Fale uderzały o brzeg...
Zrobiło się nostalgicznie i jakoś tak się zadumałam...
Na chmurach pojawiło się halo, ale nie udało mi się go złapac moim telefonem.
Do portu wpłynął kuter z rybami.
Słońce zaszło za chmury...
Należało wracać. Nad łakami obudziły się wieczorne mgły i leniwie pełzły w stronę drogi...
Chyba nie mogłabym żyć bez bezkresnych pejzaży...
Na działkę
Poniedziałek, 3 września 2012 | dodano:03.09.2012
Km: | 23.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 19.71 |
Pr. maks.: | 30.00 | Temperatura: | 20.0 | Rower: | cross trans pacific |
Pogoda ładna, więc trzeba sięw ybrać na działeczke po warzywka i pomidory podlac pod folią. Na działce obrodziła fasolka i zakwitły mieczyki.
A żeby nie było za krótko, to przez Sadlenko po bruku sobie pojechałam:)
A żeby nie było za krótko, to przez Sadlenko po bruku sobie pojechałam:)
I co , to już meta?
Niedziela, 2 września 2012 | dodano:02.09.2012
Km: | 96.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:12 | km/h: | 22.86 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | Rower: | cross trans pacific |
Pętla Drawska okazała się świetnym maratonem. Bałam się trochę górek i dolinek okolic Drawska, ale okazało się, ze te choszczeńskie nie są zbyt wysokie i bez problemów sobie poradziłyśmy. Pogoda była rewelacyjna, droga wygodna, towarzystwo doborowe.
No i średnia- ech, cudeńko:)Licznik zostawiłam w domu i "na czuja" jechałyśmy, ale dobry był ten "czuj";)
No i średnia- ech, cudeńko:)Licznik zostawiłam w domu i "na czuja" jechałyśmy, ale dobry był ten "czuj";)