Osobisty sukces, czyli z mężem na wycieczce
Niedziela, 9 września 2012 | dodano:09.09.2012
Km: | 35.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 21.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 25.0 | Rower: | cross trans pacific |
Nie pytajcie, jak mi się udało (my kobiety mamy swoje sekretne sposoby)mojego Kanapowca Pospolitego ściagnąć z kanapy, oderwać od pilota i posadzić na rower. Faktem jest, że o 9.00 ruszyliśmy sobie do Mrzeżyna do lasu. Ścieżką rowerową dotarliśmy do ulubionego miejsca zbierania grzybów i zaczęliśmy szukać.
Za dużo tych grzybów nie było- trochę kurek, trochę podgrzybków. Znaleźliśmy też inne skarby:
Potem pojechaliśmy sobie do portu na obiad, oczywiście zamówiliśmy rybkę i odpowiednie płyny. Potem jeszcze spacer po porcie, drobne zakupy na wyprzedażach (okulary przeciwsłoneczne i dziwne drobiazgi). Powrót bocznymi drogami przez Roby, Gorzysław. W Nowielicach zatrzymaliśmy się na kawę u teściów.
Pamiętacie rodzinkę łabędzi z wiosennej wycieczki, młode wyglądają już całkiem dorodnie.
Za dużo tych grzybów nie było- trochę kurek, trochę podgrzybków. Znaleźliśmy też inne skarby:
Potem pojechaliśmy sobie do portu na obiad, oczywiście zamówiliśmy rybkę i odpowiednie płyny. Potem jeszcze spacer po porcie, drobne zakupy na wyprzedażach (okulary przeciwsłoneczne i dziwne drobiazgi). Powrót bocznymi drogami przez Roby, Gorzysław. W Nowielicach zatrzymaliśmy się na kawę u teściów.
Pamiętacie rodzinkę łabędzi z wiosennej wycieczki, młode wyglądają już całkiem dorodnie.