A było tak pięknie
Poniedziałek, 18 czerwca 2012 | dodano:19.06.2012
Km: | 23.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 17.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 28.0 | Rower: | cross trans pacific |
Upalne popołudnie, więc ledwo wpadłam do domu z pracy wskoczyłyśmy w stroje kąpielowe i dalej nad Bałtyk. Wiatr pchał nas nad morze tak, ze po 20 minutach byłysmy na plaży.
Woda była spokojna, pozbawiona fal. Wczasowiczów jeszcze niewielu, więc i gwaru brak.
Cisza... Można się zapomnieć, na moment zapomniałam, ze to jeszcze nie urlop a do końca roku szkolnego zostały jeszcze dwa najtrudniejsze tygodnie.
W porcie szalony internauta biegał z laptopem w poszukiwaniu pola ( w porcie mamy hot spot).
Apotem pod wiatr do domu. W połowie drogi alarmujący telefon:
- Mamo mam duży kłopot, dachowałem. Nic mi nie jest. Żyję. Przyjedź.
Nagle przestało wiać, a ja włączyłam drugi bieg. Nie wiem, jak dotarłam do domu, jak udało mi się otworzyć garaż (ten, co go otwierać nie umiem) i dojechałam do miejsca wypadku. Mój syn z miną zbitego psa stał przy rozbitym autku.
Dziecko całe, tylko auto przedstawia widok żałosny (dziecko też z tym smutkiem i poczuciem winy).
Dzwonię po lawetę. Niestety zaczyna się burza i musimy czekać. Szczere pole, kilka drzew i nawałnica, która przewala się nad naszymi głowami.
Wreszcie ulewa ustaje i nadjeżdża upragniona pomoc. Autko ląduje w garażu, a ja wreszcie w domu.
Nikomu nie zyczę takich emocji.
">Niebieski młyn, Marek Grechuta
Woda była spokojna, pozbawiona fal. Wczasowiczów jeszcze niewielu, więc i gwaru brak.
Cisza... Można się zapomnieć, na moment zapomniałam, ze to jeszcze nie urlop a do końca roku szkolnego zostały jeszcze dwa najtrudniejsze tygodnie.
W porcie szalony internauta biegał z laptopem w poszukiwaniu pola ( w porcie mamy hot spot).
Apotem pod wiatr do domu. W połowie drogi alarmujący telefon:
- Mamo mam duży kłopot, dachowałem. Nic mi nie jest. Żyję. Przyjedź.
Nagle przestało wiać, a ja włączyłam drugi bieg. Nie wiem, jak dotarłam do domu, jak udało mi się otworzyć garaż (ten, co go otwierać nie umiem) i dojechałam do miejsca wypadku. Mój syn z miną zbitego psa stał przy rozbitym autku.
Dziecko całe, tylko auto przedstawia widok żałosny (dziecko też z tym smutkiem i poczuciem winy).
Dzwonię po lawetę. Niestety zaczyna się burza i musimy czekać. Szczere pole, kilka drzew i nawałnica, która przewala się nad naszymi głowami.
Wreszcie ulewa ustaje i nadjeżdża upragniona pomoc. Autko ląduje w garażu, a ja wreszcie w domu.
Nikomu nie zyczę takich emocji.
">Niebieski młyn, Marek Grechuta
komentarze
Doszedł nie planowany wydatek:( Ale zdrowie jest najważniejsze i z tego trzeba się cieszyć. Jutro jadę też nad morze:) Ma być podobno upalnie.
sikorski33 - 07:32 piątek, 29 czerwca 2012 | linkuj
"mamo dachowałem..." +100 do pulsu ;)
dobrze, że bez ofiar... James77 - 10:36 środa, 20 czerwca 2012 | linkuj
dobrze, że bez ofiar... James77 - 10:36 środa, 20 czerwca 2012 | linkuj
O ranyyyyyyyyyy ! ja bym dostała zawału serca
Auta trochę szkoda ale co tam, najważniejsze, że dziecku nic się nie stało. mimoza15 - 20:00 wtorek, 19 czerwca 2012 | linkuj
Auta trochę szkoda ale co tam, najważniejsze, że dziecku nic się nie stało. mimoza15 - 20:00 wtorek, 19 czerwca 2012 | linkuj
Całe szczęście, że nic się nie stało. Cóż.., życie różne scenariusze pisze :/
rowerzystka - 17:28 wtorek, 19 czerwca 2012 | linkuj
Pięknie, krótki bo krótki ale epizod z morzem w tym roku zaliczyłem, szkoda że tylko raz.
Dynio - 16:21 wtorek, 19 czerwca 2012 | linkuj
Komentuj