Słoneczna setka
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 | dodano:21.04.2014
Km: | 119.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:23 | km/h: | 22.11 |
Pr. maks.: | 37.80 | Temperatura: | 20.0 | Rower: | trek 7.3 |
PO niedzielnym obżarstwie (choć bardzo uważałam) trzeba było spalić nadmiar "tłuszczyku". Pogoda zapowiadała się słonecznie, więc... kierunek Bałtyk. Tym razem na Kołobrzeg, bo zapowiadał się wschodni wiatr, więc lepiej mieć go najpierw w twarz, a potem w plecy. Mimo wiatru jechało się cudnie. Bałtyk wzburzony, ale na plaży ciepło.
W Rogowie jeszcze było spokojnie. Usiadłam na plaży, zapatrzyłam się w fale... mogłabym tak godzinami gapić się w morze. Po kilku chwilach zebrałam się i dojechałam do Kołobrzegu. Obejrzałam port rybacki - jakoś dotychczas był mi nie po drodze, ale znajomy umieścił na profilu zdjęcie pomnika rybaków i koniecznie chciałam go zobaczyć.
Zajrzałam też przez płot do muzeum morskiego.
W Kołobrzegu już tłumy, więc jazda ścieżką rowerową początkowo była mało przyjemna. Dopiero za Kołobrzegiem trochę się rozluźniło i znów na chwilę zjechałam nad morze.
Drogą rowerową dojechał do Pleśnej, gdzie droga zamienia się w ścieżkę, więc szybko z niej zjechałam do Kładna, stamtąd główną drogą- pustą o tej porze- dojechałam do Sianożętów, gdzie skręciłam do Dygowa. Tym razem się nie martwiłam, że pogubię drogę, bo pamiętałam poprzednią wycieczkę. Bez problemów dojechałam do ścieżki rowerowej w Gościnie. Po drodze jeszcze jedna króciutka przerwa i... skończyła mi się kawa...
Ścieżką dotarłam do głównej drogi z Kołobrzegu do Trzebiatowa i nią dojechałam do domu, gdzie czekał mąż z żurkiem i westchnieniem- a mogłem jechać z Tobą... No mógł... wybrałabym krótszą trasę, ale jechalibyśmy wspólnie.
Po powrocie okazało się, że moje ręce wyglądają jakby należały do Indianki... no cóż... należało nałożyć krem z filtrem 30... Opalenizna rowerowa zaliczona ;)
W Rogowie jeszcze było spokojnie. Usiadłam na plaży, zapatrzyłam się w fale... mogłabym tak godzinami gapić się w morze. Po kilku chwilach zebrałam się i dojechałam do Kołobrzegu. Obejrzałam port rybacki - jakoś dotychczas był mi nie po drodze, ale znajomy umieścił na profilu zdjęcie pomnika rybaków i koniecznie chciałam go zobaczyć.
Zajrzałam też przez płot do muzeum morskiego.
W Kołobrzegu już tłumy, więc jazda ścieżką rowerową początkowo była mało przyjemna. Dopiero za Kołobrzegiem trochę się rozluźniło i znów na chwilę zjechałam nad morze.
Drogą rowerową dojechał do Pleśnej, gdzie droga zamienia się w ścieżkę, więc szybko z niej zjechałam do Kładna, stamtąd główną drogą- pustą o tej porze- dojechałam do Sianożętów, gdzie skręciłam do Dygowa. Tym razem się nie martwiłam, że pogubię drogę, bo pamiętałam poprzednią wycieczkę. Bez problemów dojechałam do ścieżki rowerowej w Gościnie. Po drodze jeszcze jedna króciutka przerwa i... skończyła mi się kawa...
Ścieżką dotarłam do głównej drogi z Kołobrzegu do Trzebiatowa i nią dojechałam do domu, gdzie czekał mąż z żurkiem i westchnieniem- a mogłem jechać z Tobą... No mógł... wybrałabym krótszą trasę, ale jechalibyśmy wspólnie.
Po powrocie okazało się, że moje ręce wyglądają jakby należały do Indianki... no cóż... należało nałożyć krem z filtrem 30... Opalenizna rowerowa zaliczona ;)